niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 6

 Po miesięcznej przerwie wracam z nowym rozdziałem :D 
Okay, na wstępie mogę powiedzieć, że spodziewam się krytyki. Nie jest idealny... Nie jest nawet dobry D: Ale czułam, że powinnam go dodać. Taa bez sensu. Okay, możecie hejtować. Przepraszam, że tak rzadko dodawałam, ale NAUKA D:
Obstawiam, że po tym rozdziale spadnie mi oglądalność ._. 
______________________________

 ~~
Głucho bije gdzieś duchów godzina
Jakby życie zaczęło się dla niej,
Chciwie chłepce ze dzbana dziewczyna
Krwawe wino bladymi ustami.
~~



Komisariat policji

Chad przesłuchał i Jasona i męża jednej z ofiar, żaden z nich nie miał zbyt konkretnego alibi. Funkcjonariusz próbował poskładać do kupy wszystkie te informacje, jednak szło mu beznadziejnie. Pracę przerwał mu inny policjant, który wszedł do gabinetu bez pukania.
-Chad... Możesz puścić ich wolno-odezwał się
-Co? Niby czemu?-zdziwił się
-Znaleziono ciało w metrze... Patolodzy mówią, że osoba została zabita nie więcej niż 10 godzin temu, a w tym czasie oni tu siedzieli...
-Mimo to, wolałbym mieć na oku tego całego Jasona. Jego zachowanie jest dosyć podejrzane.-stwierdził Chad
- A i jeszcze jedno. Nasi lekarze odkryli bardzo ciekawą rzecz...
-A mianowicie?
-W znalezionym ciele, szyja wygląda tak, jakby morderca ją ugryzł i rozszarpał
Chad spojrzał z niedowierzaniem na rozmówcę.
-Ale chwila... I w metrze i na stacjach są kamery. Niemożliwe, żeby nie uchwyciły sprawcy-odezwał się po chwili
-Właśnie są sprawdzane

* * *
Dzień po balu, do szkoły przyszło niewielu uczniów. Większość wolała zostać w domu i odpoczywać. W końcu nieźle się wczoraj wyszaleli. Jednak bracia Way byli zmuszeni iść na lekcje.
Gerard idąc korytarzem, w oddali dostrzegł Jasona. Z daleka było widać, że jest naprawdę wkurzony. Czarnowłosy szybko odwrócił się, mając nadzieję, że oprawca go nie zauważy.
-Gerard! -usłyszał
Zaczął iść w kierunku klasy, modląc się, że gdzieś pojawi się dyrektor. Nagle poczuł szarpnięcie za rękę i został popchnięty na ścianę.
-Coś ty naopowiadał policji?!- wrzasnął wkurzony Jason
Gerard nic nie odpowiedział, a tylko próbował się wycofać. Wściekły chłopak szykował się, żeby przywalić czarnowłosemu, jednak pomiędzy nimi stanęła Lindsey.
-Jason! -krzyknęła- Zostaw go!
-Odsuń się! -rozkazał blondyn
-Nie!
-Co tu się dzieje? -usłyszeli głos dyrektora
Mężczyzna spojrzał wpierw na Jasona, który nadal był gotowy do ciosu, potem na zdezorientowaną Lindsey, a na końcu na poturbowanego Gerarda.
-Cała trójka, do gabinetu-powiedział

Po długich wyjaśnieniach, w końcu Jason dostał karę i zadzwoniono do jego rodziców, a Gerarda i Lindsey puszczono wolno.
-Nie musiałaś tego robić-odezwał się Gerard przytrzymując lód przy głowie
-Chciałbyś skończyć w szpitalu? -odparła -Ja wiem do czego wkurzony Jason jest zdolny. Gdyby nie dyrektor to bym mu chyba skopała tyłek
Czarnowłosy mimowolnie zaśmiał się.
-Lindsey?
-Hm?
-A po tym wczorajszym... Tak jakby jesteśmy parą?
-Na to czekałam-uśmiechnęła się dziewczyna

Komisariat policji
Chad chodził od ściany do ściany, co jakiś czas drapiąc się po głowie. To wszystko nie miało sensu! Jak morderca mógł być na tyle idealny, żeby nie zostawić po sobie żadnego śladu?! I do tego te ciała... Przez całą swoją karierę Chad widział wiele dziwnych rzeczy, ale żaden psychopata nie masakrował tak swoich zwłok. Nie mają tropów, które pomogły by im złapać mordercę. Nic tu nie ma sensu! Miejsce zabijania, zmienia się praktycznie co noc. Sposób zabijania, za każdym razem inny, ale efekt ten sam.
Wtem do pomieszczenia wpadł niski, gruby policjant.
-Chad... Nasz morderca chyba się naoglądał "Zmierzchu"- powiedział na wejściu- Na każdym z tych ciał, u których szyja nie jest zmasakrowana, można dostrzec dwie dziurki na szyi
-Ukłucie od noża? -zarzucił pomysłem Chad
-Zawsze w równych odległościach?! Ten morderca nie jest normalny! Mógłbym się nawet zastanowić, czy aby na pewno jest człowiekiem!
-Nie pleć bredni! -rozkazał Chad- Jak nie jest człowiekiem, to niby kim? Wampirem?! Dobrze wiesz, że one nie istnieją!
Zapadła chwilowa cisza. Niski funkcjonariusz wpatrywał się w swoje buty i nie do końca wiedział czy coś mówić, czy lepiej nie.
-Ale Chad...-odezwał się w końcu- Kiedyś, w naszym miasteczku żyły wampiry. Może jeszcze niektóre przetrwały?
-Nie chcę o tym słuchać- zakończył i machnął ręką w stronę drzwi, sugerując aby policjant jak najszybciej opuścił pomieszczenie

* * *
-Przez ciebie za niedługo nas wykryją! -krzyknął mężczyzna i popchnął dziewczynę, tak, że ona się przewróciła i leżała na zimnej, kamiennej podłodze-Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna?! -kontynuował- No jak?! -zacisnął rękę na jej szyi i ją podniósł, a po chwili rzucił o ścianę
Dziewczyna delikatnie podniosła się z podłogi i spojrzała na mężczyznę. Reszta zgromadzonych bacznie przyglądała się tej konwersacji.
-Przepraszam panie...-odezwała się -Znalazłam kogoś kto może nam pomóc..-dodała po chwili
-Pomóc?! Sugerujesz, że potrzebuję pomocy?!- oburzył się pan
-Ale... -dziewczyna cicho westchnęła- Mogłabym go zmienić i...
-A zmieniaj sobie! -warknął- Ale ja nie potrzebuje żadnej pomocy-odparł i poprawił swój płaszcz
-A mnie potrzebujesz? -zdziwiła się dziewczyna
-Jesteś moją córką- spiorunował ją wzrokiem- A teraz wynoś się, zanim zamknę cię w lochach!
-Tak jest panie- ukłoniła się nisko dziewczyna i ruszyła w stronę bramy

~~~

Dziewczyna poszła do lasu, niedaleko cmentarza. Była wściekła. Jej ojciec, a właściwie jej pan,  traktował ją jak totalną debilkę.
Usłyszała dźwięk łamanej gałązki. Podenerwowana przygotowała się do ataku. Oddech jej przyśpieszył, a czoło pokryły kropelki potu. Bała się, mimo tego, że nie powinna.
Nagle poczuła, jak coś wbija jej się w serce. Spojrzała na swoją ranę. Mały, drewniany kołek. Kilka metrów przed nią stał niski policjant z pistoletem.
-Ha! Wiedziałem! -odezwał się- Wiedziałem, że nadal tu jesteście!
Dziewczyna wyciągnęła sobie kołek z serca. Wzięła głęboki wdech, a po chwili rzuciła się na policjanta. Mężczyzna próbował walczyć, jednak jedyne co udało mu się zrobić to zadrapać ją po policzku.
-Jeśli chcesz wiedzieć, to jest nas więcej-szepnęła i wbiła mu zęby w szyję

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 5



Hejka :D
Dzisiaj taki trochę dłuższy rozdział ;3
Naprawdę, bardzo dziękuje za wszystkie komentarze i wyświetlenia. To jest duża motywacja do dalszej pracy ;)
Jeżeli są jakieś błędy, to bardzo przepraszam... Czytałam parę razy i nic nie dostrzegłam.. No ale ja to ja xd 
______________________

~~
"Żądni krwi zag­ryzą os­tatnie żywe ser­ce we włas­nym stadzie. "
~~

Komisariat policji.
Funkcjonariusz Chad Jones rozpoczynał poranną zmianę. Od kilku tygodni zajmował się rozwikłaniem sprawy tajemniczych morderstw. Chad, w policji pracował już od ponad 10 lat. Był łysym, wysokim, masywnej budowy mężczyzną.
Siedział na posterunku i przeglądał zebrane dowody, których było naprawdę mało. Wtem do jego biurka podszedł inny funkcjonariusz, z wieścią iż złapali jakiegoś podejrzanego.
-Co?-zdziwił się-Jakiego podejrzanego?
-Taki chłopak z liceum nam trochę wypaplał...
-Jaki chłopak? Czemu ja o niczym nie wiem?!-oburzył się
-G..Gerard? Tak, to był Gerard. Powiedział, że Jared miał na pieńku z takim Jasonem. Więc go chwilowo aresztowaliśmy
Chad ominął mężczyznę i udał się do sali przesłuchań. Wszedł do środka. Na przeciwległym krańcu stołu siedział młody chłopak, z blond włosami, zasłaniającymi oczy. Miał ubraną czarną bluzę z kapturem i jakieś luźne jeansy. Funkcjonariuszowi od razu skojarzył się z jednym z dresów, których często aresztowali za kradzież, bądź pobicia. Domyślał się, że rozmowa z nim wcale nie będzie łatwa.
-Ktoś mi powie, co ja tutaj robię?!-odezwał się, kiedy tylko Chad usiadł na krześle naprzeciwko niego
-Jesteś Jason Bennet, tak?- funkcjonariusz zignorował pytanie chłopaka
-Jestem, ale o co chodzi?!
Chad przeglądnął jakieś papiery leżące na stole, w ciągu dalszym ignorując Jasona, którego zachowanie wydało mu się wyjątkowo irytujące.
Nagle do pomieszczenia wpadł niski policjant.
-Chad! Kolejna ofiara! Robi się coraz gorzej!

Kilku funkcjonariuszy podjechało pod miejsce zbrodni, które okazało się zwykłym domem. Po przeszukaniu mieszkania, nie znaleźli nic, oprócz literki "B" wyciętej na ciele jednej z ofiar.
-Chcesz mi powiedzieć, że morderca wszedł po kryjomu do domu, pociachał jakieś kobiety i uciekł nie pozostawiając po sobie żadnego śladu?!-oburzył się Chad-W ogóle, to kto je znalazł?
-Mąż jednej z nich, zaraz go przesłuchamy
-Teraz sobie żartujesz?! Na komisariacie siedzi Bogu Ducha winny dzieciak, a mąż jest wolny i nawet go nie przesłuchaliście?!
-Skąd wiesz, że jest niewinny? No mniejsza o to, nasi patolodzy odkryli, że w każdym z tych ciał nie ma kropli krwi
-Matko Boska, Przenajświętsza! No dziwne, żeby w zmasakrowanych ciałach była krew! Urodziłeś się wczoraj, czy jak?!
* * *
W tym dniu pogoda w ogóle nie dopisywała. Padał deszcz, wiał mocny wiatr i do tego co jakiś czas grzmiało. Gerard i Ray na jednej z przerw siedzieli na parapecie i patrzyli na krople deszczu powoli spływające po szybie.
-Jasona dzisiaj nie ma?-spytał Ray
-Siedzi na komisariacie. Z Mikey'em trochę go podkablowaliśmy i uznali go za podejrzanego-odparł Gerard przeczesując włosy
-Hej Gerard-przywitała się Lindsey, która pojawiła się niewiadomo skąd
-Cześć-uśmiechnął się chłopak
-Dobra, ja idę się pouczyć. Mam teraz sprawdzian z biologii-skłamał Ray i mrugnął porozumiewawczo do czarnowłosego
Lindsey usiadła na miejscu chłopaka i z szerokim uśmiechem wpatrywała się w Gerarda.
-Zastanowiłeś się nad tym balem?-spytała-Propozycja nadal aktualna
-Naprawdę chcesz ze mną iść? -zdziwił się, a ona przytaknęła głową-No to pójdę

Następnego dnia, kilka godzin przed balem, Gerard zaczął żałować swojej decyzji. Zrobię z siebie debila, pomyślał. Mikey szedł ze swoją dziewczyną Alicią. Gerard nie znał jej osobiście, ale z opowiastek Mikey'go można było wywnioskować, że jest naprawdę cudowną i piękną dziewczyną.
Obydwoje długo wahali się co ubrać. W końcu Michael zdecydował się na garnitur, jednak jego brat nie chciał ubierać się aż tak elegancko i ubrał czarną koszulę, a do tego czerwony krawat.
Chłopak miał się spotkać z Lindsey pod szkołą. Czekał tam z 5 minut, gdy nagle zobaczył dziewczynę w długiej krwistoczerwonej sukience.
-Wow, pięknie wyglądasz-powiedział na przywitanie
-Dziękuję-uśmiechnęła się-Ty też się nieźle wystroiłeś. Spodziewałam się, że przyjdziesz w koszulce The Misfits i podartych jeansach.
-Skąd wiesz, że lubię The Misfits?-zdziwił się
-Bo słyszałam jak kiedyś na korytarzu słuchałeś
Weszli na salę gimnastyczną, na której miał odbyć się bal. Była ozdobiona w różne serpentyny, balony i plakaty. W jednym kącie stał stolik z przekąskami, a w drugim cały sprzęt muzyczny. Do tego scena była przygotowana na występ zespołu szkolnego.
Na początku grali jakieś typowo imprezowe piosenki, co raczej nie kręciło Gerarda, więc siedział przy stoliku i patrzył na szczęśliwą Lindsey. W pewnym momencie włączyli Metallice-Nothing Else Matters i wszyscy automatycznie dobrali się w pary. Czarnowłosy postanowił zaryzykować i podszedł do swojej towarzyszki.
-Zatańczysz?-spytał
-Z chęcią-uśmiechnęła się i niemal od razu przytuliła się do niego
Objął ją rękami w pasie i powoli zaczęli tańczyć. Gdy muzyka przestała grać, delikatnie odsunął się od niej. Dziewczyna jednak chwyciła jego nadgarstki i uśmiechnęła się. Zbliżyła się do czarnowłosego i zaskoczyła go pozwalając ich ustom się dotknąć.

~~~
Quentin czekał na nocne metro do domu. Na peronie stał tylko on, ale wyczuwał czyjąś obecność. W końcu na stację podjechało opustoszałe metro. Chłopak wsiadł do ostatniego wagonu i usiadł na pierwszym lepszym miejscu. Rozejrzał się i dostrzegł tylko dziewczynę siedzącą przy oknie ze słuchawkami w uszach. Po chwili dziewczyna wstała i stanęła koło drzwi. Światło wewnątrz metra zaczęło się psuć i momentami panowała totalna ciemność. Quentin zauważył, że za kilka minut miała być jego stacja, więc wstał i stanął obok dziewczyny. Uśmiechał się co jakiś do niej i spoglądał na zegarek. Nagle dziewczyna wzięła zamach i rozcięła chłopakowi brzuch. Odruchowo chwycił się za ranę i poczuł coś galaretowatego. Spojrzał w dół. W rękach trzymał własne wnętrzności. Po chwili poślizgnął się o własną krew. Leżąc na ziemi dostrzegł telefon, znajdujący się kilka metrów od niego. Resztkami sił zaczął się czołgać w jego stronę. Kiedy już go prawie chwycił, dziewczyna stanęła mu na dłoni, łamiąc każdą, nawet najmniejszą kość. Chłopak nie miał już nawet siły na krzyk. Chwyciła go za nogi i przeciągnęła w inne miejsce. Ostatnią rzeczą jaką poczuł, był jej oddech na jego szyi.

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 4



 Wracam po krótkiej przerwie :D Rozdział wyszedł trochę krótki... Byłby dłuższy, ale sobie go skasowałam .__.
Dziękuje za te wszystkie wyświetlenia i komentarze. One naprawdę motywują do dalszej pracy :3
Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, ale na pewno nie będziecie musieli tyle czekać :P
I bardzo proszę o komentarze, bo to naprawdę mnie motywuję :)  
 _______________________________

 ~~

  "Krzyk ofiary jest naj­lep­szą mu­zyką dla ucha mordercy "

 ~~
Stopniowo wschodzące słońce powoli budziło miasto do życia. Na opustoszałych uliczkach zaczęli pojawiać się ludzie. Gerard leniwie szedł w kierunku szkoły, pozwalając ostatnim promieniom słońca ogrzewać jego twarz. Z każdą chwilą czuł jak coraz bardziej skręca go w brzuchu. Bał się. Po prostu bał się. Wiedział, że Jason był zdolny do wszystkiego.
Przekraczając próg szkoły wziął głęboki oddech, być może ostatni w jego życiu, a potem ruszył w stronę szafki. Zabrał książki i dał głośniej muzykę, aby zagłuszyć wszystkie te krzyki. Zaczął iść w stronę klasy, mając nadzieję, że nikt nie zwróci na niego uwagi. Nagle wpadł na kogoś i wszystkie jego książki wypadły mu z rąk.
-Przepraszam-odezwał się i wyjął słuchawki
-Nic się nie stało-usłyszał dziewczęcy głos
Schylił się i zaczął zbierać książki, a po chwili osoba potrącona zrobiła to samo. Spoglądnął na poszkodowaną dziewczynę i ujrzał Lindsey. Włosy miała związane w luźnego koka, który nadawał jej uroku. W pewnym momencie obydwoje sięgnęli po tą samą książkę. Dłoń Gerarda dotknęła chłodnej i kościstej ręki Lindsey. Wpatrywali się w siebie, słuchając Led Zeppelin-All my love lecące ze słuchawek chłopaka. W końcu czarnowłosy wstał i podał rękę dziewczynie. Ruszyli razem w stronę klasy. Większość osób posyłała im zdziwione spojrzenia. W końcu piękna, popularna Lindsey szła ramię w ramię z jakimś pedalskim Gerardem.
-Idziesz na ten cały bal?-przerwała denerwującą ciszę
-Hm... Wiesz, z reguły nie chodzę na żadne przyjęcia i dyskoteki-odparł
-No, a gdybym cię zaprosiła?-uśmiechnęła się
Odwzajemnił uśmiech, ale nic nie odpowiedział.
-Czemu ludzie cię tak nie lubią?-spytała zakładając luźno zwisający kosmyk włosów za ucho
-Bo jestem inny. Lubię co innego, zachowuję się inaczej... Nawet włosy mam inne-zaśmiał się-Ludzie są wyjątkowo nietolerancyjni
-Zgadzam się. Wiesz co? Zafascynowałeś mnie. Większość ludzi stara wtapiać się w tłum, a ty nie boisz się okazywać tego, jaki naprawdę jesteś.
Uśmiechnął się nieśmiało. Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek na lekcje.
-Pośpieszmy się. Teraz matma, a babka to zło-stwierdziła i pociągnęła go za rękę
Mimo tego, iż Lindsey wyglądała na drobną, nieporadną dziewczynę to miała siłę. Gerard trzymając rękę dziewczyny czuł coś dziwnego. Nie wiedział jak to nazwać, ale było to coś wręcz przeszywającego.

* * *
Lisa była wysoką dziewczyną, o długich czarnych włosach. Była czarującej urody, więc z łatwością została modelką.
Słońce już zachodziło za horyzontem, gdy Lisa jechała na sesję. Nie lubiła jeździć w ciemnościach, ale czasami nie było wyjścia.
Jechała już ponad godzinę, a przed nią jeszcze przynajmniej pół godziny. Rozglądała się czy przypadkiem na drogę nie wskoczy jakiś jeleń, gdy nagle usłyszała jakiś huk i jej auto się zatrzymało.
-Cholera-mruknęła pod nosem i wysiadła z samochodu
Otworzyła maskę i zaczęła przyglądać się silnikowi. Trzeba było przyznać, Lisa w ogóle nie znała się na samochodach. Wyciągnęła telefon i chciała zadzwonić po pomoc drogową, ale nie było zasięgu.
Zawiał mocny wiatr i dziewczynę przeszedł dreszcz. Poczekała kilka minut, ale żadne auto nie przejechało.
-No tak, wieś-stwierdziła sama do siebie
Zamknęła auto i postanowiła pójść do jakiegoś najbliższego domu. Szła obejmując się, aby się ogrzać. W końcu po kilkunastu minutach drogi dostrzegła jakiś dom z zapalonymi światłami. Przyśpieszyła kroku i zapukała do drzwi. Nikt jej jednak nie otwierał.
-Jest tam ktoś?-krzyknęła
Postanowiła zaryzykować i wślizgnęła się do środka. W przedpokoju paliło się światło, tak samo w kilku innych pokojach.
-Dobry wieczór!-odezwała się
Weszła w głąb domu. W salonie dostrzegła stłuczoną lampę, poszarpaną firankę i wywalone doniczki. Poszła do jednej z sypialni. Na łóżku leżało ciało, zapewne kobiety, całe zakrwawione i zmasakrowane.
-O mój Boże!-krzyknęła i szybko pobiegła w stronę drzwi
Niemalże była przed wyjściem, gdy wtem ktoś stanął jej na drodze. Po policzkach Lisy zaczęły lecieć łzy strachu. Światło w całym domu zgasło i zapanowały egipskie ciemności. Dziewczyna zaczęła iść tyłem, wpadając na różne rzeczy. W końcu potknęła się o leżące na ziemi zwłoki. Przeczołgała się kilka metrów, ale coś delikatnie przytrzymało ją za nogę. Postać uśmiechnęła się i stanęła na nodze dziewczyny, łamiąc jej kość. Krzyk Lisy odbił się echem po całym domu.
-Puść mnie, proszę-zaczęła-Zrobię wszystko
Postać wzięła coś do ręki i przybliżyła się do zwijającej się z bólu dziewczyny. Po kolejnej próbie, Lisie udało się wstać i na jednej nodze, starała się dość do drzwi.
Postać z dużą siłą uderzyła czymś twardym w tył głowy dziewczyny. Uderzenie było tak mocne, że cała tylnia część głowy była zmasakrowana i do tego wypadło jej oko. Bezwładne ciało dziewczyny upadło zaraz obok innych zwłok.  

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 3


Nadchodzę z trzecim rozdziałem ;3
Na następny rozdział będziecie musieli trochę poczekać... Teraz wyjeżdżam na kilka dni, a jak wrócę to trochę czasu potrzebuje, żeby napisać nowy...
Tak czy siak, bardzo dziękuje za miłe komentarze. Wszystkie rady postaram się wziąć sobie do serca ;)
No to chyba tyle z ogłoszparafialnych.
Prawie bym zapomniała... W tym rozdziale miała być krwawa masakra... I nawet napisałam taką rzeźnię, ale mama stwierdziła, że to do bani, więc cała strona do kasacji.... 
Ok, miłego czytania ;3 Mam nadzieję, że pojawią się jakieś komentarze, bo to naprawdę motywuje do działania ;D  
____________________________________   

~~
" Mor­derca, aby zos­tać mor­dercą, naj­pierw mu­si za­bić człowieka w so­bie. Pier­wszą ofiarą mor­dercy jest on sam. "
~~

Pierwsze 2 tygodnie szkoły nie minęły najgorzej. Gerard oczywiście był gnojony przez Jasona, ale starał się go unikać. Zaczął się kolegować z Frankiem, przez co on również stawał się ofiarą głupich żartów.
W piątek była wyjątkowo ładna pogoda i większość uczniów, przerwy postanowiła spędzić na dworze. Gerard, Frank i Ray siedzieli przy jednym ze stolików i jedli śniadanie.
-Ej, zauważyliście, że Jareda już drugi tydzień nie ma w szkole?-odezwał się Ray
-Pewnie znalazł takiego dilera, że teraz leży w jakimś rowie w Wietnamie-stwierdził Gerard
Zaśmiali się, ale chwilę potem spoważnieli.
-A co jeśli on został ofiarą tego mordercy?-spytał Ray
-Nawet nie mów-wzdrygnął się Frank

* * *
21 września mijała czwarta rocznica śmierci rodziców Gerarda i Mikey'go. Postanowili nie czekać aż ciocia wróci z pracy, tylko sami się udać na cmentarz.
Grób rodziców znajdował się na obrzeżach cmentarza, bardzo blisko lasu. Idąc w jego stronę, Gerard przyglądał się innym nagrobkom. Jedne były bardzo zadbane, inne poniszczone, a obok walały się jakieś butelki po piwie. Zero szacunku, pomyślał i przyśpieszył, bo został trochę w tyle.
W końcu zatrzymali się przy grobie. Zapalili po zniczu i zaczęli się modlić.
W pewnym momencie zawiał mocny wiatr. Podmuch przyniósł ze sobą zapach trawy i czegoś jeszcze. Czegoś wyjątkowo dziwnego. Tak jakby zapach krwi pomieszany z czymś zepsutym.
Bracia spojrzeli zdziwieni na siebie. Gerard zrobił kilka kroków w stronę lasu, ponieważ wydawało mu się, że to stamtąd dochodzi zapach.
-Chyba nie chcesz tego sprawdzać?-przeraził się Mikey
-Chcę-powiedział stanowczo Gerard
Zaczął stawiać powolne kroki na suchych liściach. Z każdym stawianym krokiem w głąb lasu, zapach stawał się intensywniejszy.
Dróżka, którą szedł doprowadziła go na jakąś polanę. Rozejrzał się i na odległym końcu dostrzegł coś co wyglądało jak martwe zwierze. To pewnie stąd zapach, pomyślał i podszedł w tę stronę. Będąc bliżej ciała, tracił wiarę w to, że to jest zwierze. Stojąc kilkanaście metrów od zwłok, mógł oficjalnie stwierdzić iż jest to ciało człowieka.
Zawiał kolejny mocny wiatr i do jego nozdrzy dotarł o wiele mocniejszy zapach.
Zakrył ręką usta, starając się wstrzymywać oddech. Miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje, a do tego zaczęło kręcić mu się w głowie.
W końcu poddał się i nie mógł znieść tego widoku, więc szybko pobiegł w stronę czekającego brata.
-No i co?-spytał Mikey-Ej, wszystko w porządku?
-Dzwoń na policję-wykrztusił
-Co?!
-Dzwoń na policję-powtórzył
-Kurde, Gerard coś ty tam widział?!-przeraził się i wyciągnął telefon
-Dzwoń!-krzyknął-Tam ... Tam są zwłoki! Zmasakrowane zwłoki!
Mikey otworzył szeroko oczy ze zdumienia i wykonał telefon. Po kilku minutach przyjechała policja i karetka. Lekarze zajęli się osłabionym Gerardem, a policja w tym czasie ruszyła w głąb lasu.
-Jak się czujesz?-spytał Mikey, kładąc dłoń na ramieniu brata
-Zaraz się chyba porzygam-wykrztusił i kilkakrotnie kaszlnął
W nozdrzach cały czas czuł ten zapach. Zapach gnijącego ciała. Przed oczami miał ten obraz. Leżące na ziemi, zmasakrowane zwłoki.
W końcu policja wyszła z lasu.
-Chłopak nazywał się Jared... Znaliście go?-spytał jeden z funkcjonariuszy
-Jared?!-przeraził się Gerard i szybko wziął do ręki butelkę z wodą. Znowu zaczęło go mdlić i kręciło mu się w głowie
-Chodzi do naszej szkoły-odpowiedział Mikey-A raczej chodził...
-Na drzewie znaleziono wyryty okrąg, a w środku literkę "B"-odezwał się drugi policjant-Zastanówcie się, czy przypadkiem nie znacie jakiś wrogów Jareda, których imię bądź nazwisko zaczyna się na B.
-Ale to na pewno jest ten morderca...-zaczął Gerard
-Pewnie tak... Ale pierwszy raz zostawił po sobie taki ślad
Policjanci zabrali ich na komisariat, aby ich przesłuchać. Po pół godzinie przyjechała tam również Caroline.
Gerard zaczął się zastanawiać nad tym, jakich wrogów miał Jared. Chłopak był nierzucającym się w oczy ćpunem, nikomu nie przeszkadzał... Prawie nikomu. Od zawsze miał na pieńku z Jasonem. Tak jak większość szkoły. Ale Jared odbił Jasonowi dziewczynę.
-I wymyśliliście jakiś wrogów?-spytał funkcjonariusz wyrywając Gerarda z rozmyślań
Jason ma na nazwisko... Bennet.
-Ja mam pewne podejrzenia...-odezwał się cicho-Do szkoły chodzę z chłopakiem, który ma na pieńku z prawie każdym... A szczególnie z Jaredem...

~~~~

Kevin i jego dziewczyna Ellie, postanowili rozbić sobie namiot w lesie. Po prostu odpocząć od życia w mieście. Słyszeli wszystkie te plotki o mordercy, który poluje na swe ofiary w lesie, jednak nie wierzyli w nie. Z resztą Kevin był wysokim, napakowanym chłopakiem, więc Ellie niczego się przy nim nie bała. Ellie była drobną, spokojną dziewczyną, więc wiele osób uważało, że ona wcale nie pasuje do szalonego Kevina, jednak oni byli ze sobą naprawdę szczęśliwi.
Kiedy rozbili namiot, zmęczeni położyli się w środku.
-Ale nie zacznie padać?-upewniła się Ellie
-Nie powinno... A jak zacznie, to wrócimy do auta-uśmiechnął się Kevin
Przytuliła się do niego i zaczęli dyskutować o różnych mniej, lub bardziej ważnych rzeczach. Wtem coś zaczęło stukać o namiot.
-No nie... chyba zaczęło padać-stwierdził chłopak i delikatnie podniósł się-Pójdę sprawdzić-dodał i wyszedł z namiotu
Dziewczyna nie do końca przejęła się jego słowami, bo była już dość zmęczona, więc przewróciła się na bok i spróbowała zasnąć.
Po kilku minutach zauważyła, że Kevin nadal nie wrócił, a o namiot nadal coś stuka.
-Chyba faktycznie się rozpadało-powiedziała do siebie i wyszła z namiotu.
Rozejrzała się, ale nie dostrzegła chłopaka. Postała tak chwilę i zauważyła, że wcale nie pada, a jednak cały czas coś stuka o namiot. Odwróciła się w jego stronę i zobaczyła duże, czerwone krople spadające na ściany namiotu. Popatrzyła w górę, skąd kapała ciecz. Na jednej z gałęzi leżało zmasakrowane ciało Kevina. Krople jego krwi spływały po namiocie aż pod jej bose stopy. Jej krzyk zagłuszył panującą tam ciszę. Podbiegła w stronę samochodu i zaczęła szarpać się z klamką. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że jej chłopak miał kluczyki. Rozejrzała się, ale przez panujące tam ciemności i mgłę, niewiele widziała.
Wtem usłyszała odgłos łamanej gałęzi. Przerażona wzięła głęboki oddech, a do jej oczu napłynęły łzy. Nagle poczuła mocne uderzenie, a potem ogarnęła ją ciemność.
Kiedy się ocknęła była przywiązana za nogi do gałęzi drzewa. Parę razy krzyknęła i próbowała się uwolnić. Zauważyła jak w jej stronę zmierza jakaś postać. Dziewczyna zaczęła się szarpać, a postać rozcięła nożem jej brzuch. Ellie poczuła jak krew spływa po jej ciele. Miała wrażenie, że ktoś przez jej brzuch przeciągnął drut kolczasty. Zaczęła dławić się własną krwią i powoli traciła świadomość. Postać podniosła zakrwawiony nóż i jak najmocniej wbiła go w brzuch dziewczyny. Jej krzyki wypełniły cały las.
Kiedy postać była pewna, że dziewczyna już nie żyje, przywiązała do gałęzi również jej chłopaka. Nożem rozcięła jego bluzkę i na plecach wycięła okrąg z literą "B" w środku. Na koniec uśmiechnęła się i zadowolona ze swojego dzieła zlizała krew z noża.