sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 1



 No i mamy rozdział pierwszy :D
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam brakiem talentu...
Bardzo dziękuje, za komentarze przy prologu. Byłabym wdzięczna, gdyby tutaj też się jakieś pojawiły :) Dopiero się uczę, więc każda rada mi się przyda :)
Z góry dziękuje i mam nadzieję, że się spodoba :D
________________________

~~
 "Wi­taj w krainie ra­niące­go do krwi realiz­mu, w miej­scu różniącym się od ra­ju wyt­worzo­nego w marze­niach do te­go stop­nia, że każde zejście na ziemie bo­li gdzieś tam w środ­ku. "
 ~~

Całe miasto spowite było delikatną mgłą i ciemnymi chmurami, z których w każdej chwili mógł lunąć deszcz. Zaczął się wrzesień, więc teraz taka pogoda to nie będzie nic nadzwyczajnego.  Najlepiej byłoby po prostu zostać w domu i siedzieć pod kocem z kubkiem gorącej herbaty. Niektórzy jednak nie mieli na to szansy. Pierwszy września, dzień powrotu do szkoły.
Gerard leniwie szedł w kierunku szkoły i spoglądał na miasto, które powoli traciło swoją magię. Wszystkie liście opadały, przez co miasto stawało się ponure.
Gerard był uczniem drugiej klasy liceum. Starał się nie wyróżniać z tłumu, co było dość trudne przez jego specyficzny styl.  Miał długie, czarne włosy, przez które był wyzywany od pedałów , a na rękach miał jeszcze kilka blizn za czasów gimnazjum, kiedy to się ciął, więc do tego nazywają go "pieprzonym emosem". Jego rodzice zginęli w wypadku kilka lat temu i od tego czasu stał się zamknięty w sobie. Jego najlepszym przyjacielem był brat Mikey, który był od niego 2 lata młodszy i Ray, który chodził z nim do szkoły. Liceum do którego uczęszczał, było jednym z gorszych w mieście. Nie ma szans by trafić w niej na kogoś z "wyższych sfer". Każdy uczeń był zmuszany do ubierania specjalnych mundurków, co było w sumie dobrą stroną, bo nikt się nie "lansował" na modne ciuchy.
Wchodząc do budynku ujrzał Ray'a i kilku innych znajomych. Ruszył w kierunku klasy, mając nadzieję, że nikt nie zwróci na niego uwagi.
-O, cześć emo-usłyszał, jednak nie zwrócił na to uwagi. Wiedział, że to Jason i jego kumple, którzy go zawsze gnoili.-Jak spędziłeś wakacje? Na cięciu się, czy układaniu pedalskiej fryzury?-cała grupka wybuchła  głośnym śmiechem.
Wszedł do klasy i  usiadł samotnie w ławce, ze słuchawkami w uszach, nie zwracając na nikogo uwagi. Gdy do sali weszła nauczycielka zapadła cisza, jak makiem zasiał. Gerard leniwie podniósł głowę i wyjął słuchawki. Koło nauczycielki stał chłopak, o dość długich, kruczoczarnych włosach i kilku tatuażach. Był wyjątkowo niski i chyba nikt by nie powiedział, że chodzi do liceum. Wydawał się być zamknięty w sobie, ale jednocześnie miły i ciekawy.
-W tym roku dochodzi do nas nowy uczeń-odezwała się z szerokim uśmiechem nauczycielka. -Przedstaw się
-Jestem Frank Iero-powiedział cicho, delikatnie spoglądając spod czarnej grzywki
-Usiądź tam-nauczycielka wskazała ręką ławkę przed Gerardem
Po zakończonym rozpoczęciu, zaczęło mocno padać i co jakiś czas błyskało. Gerard założył kaptur i zaczął żałować, że zabrał tylko bluzę. Jego zniszczone trampki niemal od razu przemokły, a bluza szybko nasiąkła wodą.
-Gerard!-usłyszał
Powoli odwrócił się. Musiał zmrużyć oczy, aby dostrzec kto go wołał. Po chwili podeszła do niego dziewczyna, o długich, czarnych delikatnie kręconych włosach, ubrana w beżowy płaszczyk, czarne trampki, a w ręce trzymała czerwoną parasolkę. Lindsey, chodził z nią do klasy.
-Myślałem, że mieszkasz gdzieś po drugiej stronie miasta-odezwał się i ruszyli w drogę
-Nie, nie... Ja mieszkam tam-odpowiedziała
Zapadła cisza. Jedyne co było słychać to warkot przejeżdżających samochodów i co jakiś czas grzmoty. Lindsey mimo takiej pogody miała na twarzy szeroki uśmiech i poruszała się z wyjątkową gracją, niczym baletnica. Gerard co jakiś czas spoglądał w jej stronę, ale nie odzywał się.
-Tak się zastanawiałam, czemu wcześniej zbytnio nie rozmawialiśmy...-zaczęła
-Bo chodziłaś z moim wrogiem-stwierdził
Spojrzała na niego z uśmieszkiem, a potem delikatnie zasłoniła się włosami.
-Nienawidzę tej pogody-zmienił temat
-Ja też nie-odparła z wdziękiem omijając kałużę
Zaczął się zastanawiać, jak to w ogóle możliwe, że ona chodzi do takiej szkoły. Zachowuje się jak dziewczyna z "wyższej klasy", a nie jak zwyczajna uczennica z byle jakiego liceum. Z tego co wiedział, jej rodzice zarabiali kupę szmalu, więc to trochę dziwne, że zapisali córkę do takiej beznadziejnej szkoły.
-Napiłabym się czegoś, pójdziemy do sklepu?-spytała zatrzymując się pod sklepem
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się
Lindsey poszła szukać soku, a Gerard w tym czasie spacerował po sklepie. Podczas chwili nieuwagi wpadł na kogoś.
-Jezu, przepraszam-zaczął
-Nic się nie stało-odpowiedział jakiś czarnowłosy chłopak
Jak się okazało, to był Frank. Gerard zauważył, że wypadło mi kilka rzeczy z rąk, więc pomógł je zbierać. Podniósł gazetę i w oczy rzucił mu się ciekawy artykuł. "Kto zabija?". Nie zwracając uwagi na przyglądającego mu się Franka, zaczął czytać fragment. "To już czwarte morderstwo w tym miesiącu. Trudno określić sposób zabijania, bo za każdym razem odnajdywane ciała są już za bardzo zmasakrowane. Policja jak na razie nie ma żadnych śladów, więc nie ma też żadnych podejrzanych. Całe miasto żyje w strachu [...]"
-To troche dziwne-stwierdził po chwili
-Ale co?-nie zrozumiał go Frank
-No te morderstwa... Tak w ogóle to jestem Gerard-oprzytomniał nagle
-Frank-uśmiechnął się czarnowłosy

~~~~

Kamienista, leśna dróżka prowadziła wprost na cmentarz. Koło nagrobków spowijała się delikatna mgła i dym. Niedaleko bramy głównej rozsiadła się grupka ćpunów i jarali trawkę. Śmiali się tak głośno, że pewnie nawet zmarli to słyszeli.
-Ej, Jared, skocz do samochodu po jeszcze kilka piw!-krzyknął jeden z nich
Jared, chwiejnym krokiem wstał i ruszył w kierunku bramy. Zaczął wiać mocny wiatr, a księżyc schował się za chmurami. W pewnym momencie coś drgnęło wśród drzew. Ćpun spojrzał w ich stronę i dostrzegł zarys jakiejś postaci.
-Ej chłopaki! Niezłego mamy dilera!-zaśmiał się
Mgła, która otaczała postać powoli znikała i wyłoniła się piękna dziewczyna. Szła powolnym krokiem w stronę zaskoczonego Jareda.
-Boisz się?-spytała hipnotyzującym głosem i stanęła krok od niego
-N..Nie-odpowiedział
-Chodź za mną-poprosiła
Spojrzał w stronę reszty chłopaków, a po chwili ruszył za czarującą dziewczyną. Stąpali po suchych liściach i gałązkach, aż w końcu zatrzymali się na jakiejś polance. Podeszła bliżej niego i przybliżyła swoje usta do jego szyi. Zaczęła składać na niej delikatne pocałunki.
Potem wszystko działo się już bardzo szybko. Szarpanie, krew i martwe ciało. Stopniowo wschodzące słońce idealnie padało na zwłoki. Nikt nawet nie pozna, że to był Jared.   

4 komentarze:

  1. No, no, no, wzięłaś sobie do serca porady :D Rozdział jest super, długość jest w porządku, coś zaczyna się dziać :D Opisy też się całkiem spoko, ale moim zdaniem wszystko dzieje się za szybko... w jednym momencie siedzą w ławce, a w nastepnym są w sklepie... to nie ma logicznego ciągu :D Moze wystarczyłoby kilka określników czasu, tj: "potem", "następnie", "kilka minut później", "po chwili"... poza tym wielki +! :D Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog i ciekawie piszesz. Masz talent i mam nadzieję, że kiedyś wydasz swoją książkę. Życzę dużej ilości czytelników, bo mają co czytac.
    Dzięki za twój kom na moim blogu http://fatalshortcut.blogspot.com/
    PS. Z zapytaj rządzą :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam parę powtórzeń, ale poza tym wszystko w porządku. Rozdział bardzo ciekawy. Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń