No i mamy rozdział pierwszy :D
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam brakiem talentu...
Bardzo dziękuje, za komentarze przy prologu. Byłabym wdzięczna, gdyby tutaj też się jakieś pojawiły :) Dopiero się uczę, więc każda rada mi się przyda :)
Z góry dziękuje i mam nadzieję, że się spodoba :D
________________________
~~
"Witaj w krainie raniącego do krwi realizmu, w miejscu różniącym się
od raju wytworzonego w marzeniach do tego stopnia, że każde
zejście na ziemie boli gdzieś tam w środku. "
~~
Całe miasto spowite było delikatną mgłą i ciemnymi chmurami,
z których w każdej chwili mógł lunąć deszcz. Zaczął się wrzesień, więc teraz
taka pogoda to nie będzie nic nadzwyczajnego. Najlepiej byłoby po prostu zostać w domu i siedzieć
pod kocem z kubkiem gorącej herbaty. Niektórzy jednak nie mieli na to szansy.
Pierwszy września, dzień powrotu do szkoły.
Gerard leniwie szedł w kierunku szkoły i spoglądał na
miasto, które powoli traciło swoją magię. Wszystkie liście opadały,
przez co miasto stawało się ponure.
Gerard był uczniem drugiej klasy liceum. Starał się nie
wyróżniać z tłumu, co było dość trudne przez jego specyficzny styl. Miał długie, czarne włosy, przez które był
wyzywany od pedałów , a na rękach miał jeszcze kilka blizn za czasów gimnazjum,
kiedy to się ciął, więc do tego nazywają go "pieprzonym emosem". Jego rodzice zginęli w wypadku kilka lat temu i od tego czasu stał się zamknięty w sobie.
Jego najlepszym przyjacielem był brat Mikey, który był od niego 2 lata młodszy
i Ray, który chodził z nim do szkoły. Liceum do którego uczęszczał, było jednym z
gorszych w mieście. Nie ma szans by trafić w niej na kogoś z "wyższych
sfer". Każdy uczeń był zmuszany do ubierania specjalnych mundurków, co
było w sumie dobrą stroną, bo nikt się nie "lansował" na modne ciuchy.
Wchodząc do budynku ujrzał Ray'a i kilku innych znajomych.
Ruszył w kierunku klasy, mając nadzieję, że nikt nie zwróci na niego uwagi.
-O, cześć emo-usłyszał, jednak nie zwrócił na to uwagi.
Wiedział, że to Jason i jego kumple, którzy go zawsze gnoili.-Jak spędziłeś
wakacje? Na cięciu się, czy układaniu pedalskiej fryzury?-cała grupka wybuchła głośnym śmiechem.
Wszedł do klasy i usiadł
samotnie w ławce, ze słuchawkami w uszach, nie zwracając na nikogo uwagi. Gdy
do sali weszła nauczycielka zapadła cisza, jak makiem zasiał. Gerard leniwie
podniósł głowę i wyjął słuchawki. Koło nauczycielki stał chłopak, o dość
długich, kruczoczarnych włosach i kilku tatuażach. Był wyjątkowo niski i chyba
nikt by nie powiedział, że chodzi do liceum. Wydawał się być zamknięty w sobie,
ale jednocześnie miły i ciekawy.
-W tym roku dochodzi do nas nowy uczeń-odezwała się z
szerokim uśmiechem nauczycielka. -Przedstaw się
-Jestem Frank Iero-powiedział cicho, delikatnie spoglądając
spod czarnej grzywki
-Usiądź tam-nauczycielka wskazała ręką ławkę przed Gerardem
Po zakończonym rozpoczęciu, zaczęło mocno padać i co jakiś
czas błyskało. Gerard założył kaptur i zaczął żałować, że zabrał tylko bluzę.
Jego zniszczone trampki niemal od razu przemokły, a bluza szybko nasiąkła wodą.
-Gerard!-usłyszał
Powoli odwrócił się. Musiał zmrużyć oczy, aby dostrzec kto
go wołał. Po chwili podeszła do niego dziewczyna, o długich, czarnych delikatnie
kręconych włosach, ubrana w beżowy płaszczyk, czarne trampki, a w ręce trzymała
czerwoną parasolkę. Lindsey, chodził z nią do klasy.
-Myślałem, że mieszkasz gdzieś po drugiej stronie
miasta-odezwał się i ruszyli w drogę
-Nie, nie... Ja mieszkam tam-odpowiedziała
Zapadła cisza. Jedyne co było słychać to warkot
przejeżdżających samochodów i co jakiś czas grzmoty. Lindsey mimo takiej pogody
miała na twarzy szeroki uśmiech i poruszała się z wyjątkową gracją, niczym
baletnica. Gerard co jakiś czas spoglądał w jej stronę, ale nie odzywał się.
-Tak się zastanawiałam, czemu wcześniej zbytnio nie
rozmawialiśmy...-zaczęła
-Bo chodziłaś z moim wrogiem-stwierdził
Spojrzała na niego z uśmieszkiem, a potem delikatnie
zasłoniła się włosami.
-Nienawidzę tej pogody-zmienił temat
-Ja też nie-odparła z wdziękiem omijając kałużę
Zaczął się zastanawiać, jak to w ogóle możliwe, że ona
chodzi do takiej szkoły. Zachowuje się jak dziewczyna z "wyższej
klasy", a nie jak zwyczajna uczennica z byle jakiego liceum. Z tego co
wiedział, jej rodzice zarabiali kupę szmalu, więc to trochę dziwne, że zapisali
córkę do takiej beznadziejnej szkoły.
-Napiłabym się czegoś, pójdziemy do sklepu?-spytała
zatrzymując się pod sklepem
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się
Lindsey poszła szukać soku, a Gerard w tym czasie spacerował
po sklepie. Podczas chwili nieuwagi wpadł na kogoś.
-Jezu, przepraszam-zaczął
-Nic się nie stało-odpowiedział jakiś czarnowłosy chłopak
Jak się okazało, to był Frank. Gerard zauważył, że wypadło
mi kilka rzeczy z rąk, więc pomógł je zbierać. Podniósł gazetę i w oczy rzucił
mu się ciekawy artykuł. "Kto zabija?". Nie zwracając uwagi na przyglądającego
mu się Franka, zaczął czytać fragment. "To już czwarte morderstwo w tym
miesiącu. Trudno określić sposób zabijania, bo za każdym razem odnajdywane
ciała są już za bardzo zmasakrowane. Policja jak na razie nie ma żadnych
śladów, więc nie ma też żadnych podejrzanych. Całe miasto żyje w strachu
[...]"
-To troche dziwne-stwierdził po chwili
-Ale co?-nie zrozumiał go Frank
-No te morderstwa... Tak w ogóle to jestem
Gerard-oprzytomniał nagle
-Frank-uśmiechnął się czarnowłosy
~~~~
Kamienista, leśna dróżka prowadziła wprost na cmentarz. Koło
nagrobków spowijała się delikatna mgła i dym. Niedaleko bramy głównej rozsiadła
się grupka ćpunów i jarali trawkę. Śmiali się tak głośno, że pewnie nawet
zmarli to słyszeli.
-Ej, Jared, skocz do samochodu po jeszcze kilka
piw!-krzyknął jeden z nich
Jared, chwiejnym krokiem wstał i ruszył w kierunku bramy. Zaczął
wiać mocny wiatr, a księżyc schował się za chmurami. W pewnym momencie coś
drgnęło wśród drzew. Ćpun spojrzał w ich stronę i dostrzegł zarys jakiejś
postaci.
-Ej chłopaki! Niezłego mamy dilera!-zaśmiał się
Mgła, która otaczała postać powoli znikała i wyłoniła się
piękna dziewczyna. Szła powolnym krokiem w stronę zaskoczonego Jareda.
-Boisz się?-spytała hipnotyzującym głosem i stanęła krok od
niego
-N..Nie-odpowiedział
-Chodź za mną-poprosiła
Spojrzał w stronę reszty chłopaków, a po chwili ruszył za
czarującą dziewczyną. Stąpali po suchych liściach i gałązkach, aż w końcu zatrzymali
się na jakiejś polance. Podeszła bliżej niego i przybliżyła swoje usta do jego
szyi. Zaczęła składać na niej delikatne pocałunki.
Potem wszystko działo się już bardzo szybko. Szarpanie, krew
i martwe ciało. Stopniowo wschodzące słońce idealnie padało na zwłoki. Nikt
nawet nie pozna, że to był Jared.
No, no, no, wzięłaś sobie do serca porady :D Rozdział jest super, długość jest w porządku, coś zaczyna się dziać :D Opisy też się całkiem spoko, ale moim zdaniem wszystko dzieje się za szybko... w jednym momencie siedzą w ławce, a w nastepnym są w sklepie... to nie ma logicznego ciągu :D Moze wystarczyłoby kilka określników czasu, tj: "potem", "następnie", "kilka minut później", "po chwili"... poza tym wielki +! :D Powodzenia!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog i ciekawie piszesz. Masz talent i mam nadzieję, że kiedyś wydasz swoją książkę. Życzę dużej ilości czytelników, bo mają co czytac.
OdpowiedzUsuńDzięki za twój kom na moim blogu http://fatalshortcut.blogspot.com/
PS. Z zapytaj rządzą :P
Znalazłam parę powtórzeń, ale poza tym wszystko w porządku. Rozdział bardzo ciekawy. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńświetne! <3
OdpowiedzUsuń